Na pielgrzymim szlaku

Na pielgrzymi szlak, wraz ks. proboszczem, wyruszyliśmy 19 maja wczesnym rankiem. W autokarze, który przyjechał na parafialny parking, byliśmy już o godz. 4 rano. Po krótkim postoju przy Domu Turysty, gdzie dołączyło do nas jeszcze kilka osób, mknęliśmy pustą o tej porze „zakopianką” – modląc się (czyli polecając się opiece Aniołów Stróżów, św. Krzysztofa i Matki Bożej Dobrej Drogi oraz odmawiając Różaniec), śpiewając, obserwując jak wschodzące słońce rozświetla podhalańskie miejscowości i złoci Tatry, lub – po prostu – śpiąc.

Dwie godziny później, na przejściu granicznym w Chyżnem, pożegnaliśmy Polskę i wsłuchani w opowieści naszej przewodniczki Marysi (każdego dnia chyliliśmy czoła przed ogromem jej wiedzy) o zabytkach i historii Słowacji, przemierzaliśmy terytorium naszych sąsiadów. Kilka godzin później byliśmy już w Austrii, a późnym popołudniem dotarliśmy do Alp okalających granicę austriacko-włoską. To jednak nie był kres podróży. Po kolejnych kilku godzinach, zmęczeni lecz zachwyceni pięknem włoskiej ziemi, przyjechaliśmy do hotelu w Rovigo, gdzie czekała na nas prawdziwie włoska kolacja i – po Mszy św. – upragniony sen. Odpoczynek nie był jednak spokojny. O godz. 4.05 obudziło nas silne trzęsienie ziemi, którego epicentrum znajdowało się w oddalonym o ok. 30 km od hotelu regionie Emilia-Romania.

Rano, po śniadaniu, znów byliśmy w autokarze. Przemierzając piękne, zielone tereny Umbrii, pełne uginających się od oliwek i migdałów drzew, dotarliśmy do miasta pokoju i miejsca narodzin św. Franciszka i św. Klary – Asyżu. Po zwiedzeniu Bazyliki św. Franciszka, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy św., udaliśmy się do Bazyliki Matki Bożej Anielskiej z odbudowaną przez św. Franciszka kaplicą Porcjunkuli, Ogrodem Różanym i zabytkowym klasztorem. Popołudniu wyruszyliśmy w dalszą drogę, by tego wieczoru tradycyjną włoską pastę zjeść w pięknie położonej Villi Icidia (gdzie spędziliśmy aż trzy noce), oddalonej o 15 min. od głównej stacji rzymskiego metra.

Kolejny dzień powitał nas ulewą – w strugach deszczu dotarliśmy do Watykanu, gdzie o godz. 8 rano, w kaplicy św. Józefa w Bazylice św. Piotra, uczestniczyliśmy we Mszy św. Następnie, po dokładnym zwiedzeniu bazyliki i znajdujących się w jej podziemiach grot, modlitwie w kaplicy adoracji i przy grobie bł. Jana Pawła II, rozpoczęliśmy (teraz już w blasku słońca) spacer pełnymi uroku i zabytków uliczkami Rzymu. Zobaczyliśmy m.in. położony nad Tybrem Zamek Anioła, słynny plac Piazza Navona, Fontannę di Trevi, Schody Hiszpańskie, zwiedziliśmy Panteon oraz pełną majestatu Bazylikę św. Pawła za murami. Rzymskim słońcem nie cieszyliśmy się niestety zbyt długo. Drugi dzień pobytu w Wiecznym Mieście minął pod znakiem ulew, burzy i zimnego wiatru. Najpierw zwiedziliśmy Bazylikę św. Jana na Lateranie, Święte Schody (tu, po wyjściu na kolanach na szczyt schodów, po których Chrystus szedł na sąd, uczestniczyliśmy we Mszy św.), Bazylikę Świętego Krzyża w Jerozolimie (gdzie znajdują się m.in. relikwie krzyża Chrystusa, palec św. Tomasza i kopia całunu turyńskiego) oraz Bazylikę Matki Bożej Większej. Następnie, po posileniu się pyszną pizzą, wyruszyliśmy w stronę antycznej części Rzymu, gdzie czekały na nas Koloseum, Kapitol i Plac Wenecki z Ołtarzem Ojczyzny.

We środę 23 maja, po bardzo słodkim śniadaniu, pożegnaliśmy już Rzym i wyruszyliśmy w stronę górującego nad Neapolem wzgórza Monte Cassino, na którego szczycie znajduje się piękne opactwo oo. benedyktynów, założone w 529 r. przez św. Benedykta z Nursji. Po jego zwiedzeniu i zachwyceniu się malowniczymi widokami pojechaliśmy oddać hołd polskim żołnierzom, którzy pod dowództwem gen. Władysława Andersa walczyli tu (po stronie aliantów) podczas II wojny światowej. Na Polskim Cmentarzu Wojennym, gdzie spoczywa 1072 żołnierzy gen. Andersa (a także sam generał oraz jego żona), którzy „Bogu oddali ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce”, złożyliśmy kwiaty i uczestniczyliśmy we Mszy św. Następnie wyruszyliśmy w kierunku miejscowości, w której żył i zmarł niezwykły kapucyn – św. o. Pio.

Czwartkowy poranek rozpoczęliśmy od Drogi Krzyżowej odprawionej na wzgórzu Castellano, w San Giovanni Rotondo. Pomysłodawcą tej niezwykłej plenerowej Drogi Krzyżowej (liczącej ponad 800 m), wijącej się serpentynami w cieniu wysokich drzew, był sam o. Pio. Po nabożeństwie, w kościele, w którym święty stygmatyk spowiadał i odprawiał Msze św., uczestniczyliśmy w Eucharystii. Zwiedziliśmy też Bazylikę Matki Bożej Łaskawej (wybudowaną na polecenie o. Pio), muzeum poświęcone zakonnikowi z Pietrelciny oraz nową bazylikę, w której znajduje się grób o. Pio.

Popołudniu pojechaliśmy do Sanktuarium św. Michała Archanioła, znajdującego się na malowniczo położonym wzgórzu Monte Sant’Angelo.

Ósmego dnia pielgrzymki przemierzaliśmy włoskie lazurowe wybrzeże – Adriatyk był wręcz na wyciągnięcie ręki – by dotrzeć do Lanciano, miejsca, w którym w VIII w. podczas Mszy św. dokonał się Cud Eucharystyczny. Dziś pielgrzymi mogą zobaczyć małe naczynie, w którym przechowywane są prawdziwe bryłki krwi Chrystusa oraz Hostię, która przemieniła się we fragment mięśnia sercowego. W kościele w Lanciano uczestniczyliśmy we Mszy św., po czym pojechaliśmy do Sanktuarium w Manopello, gdzie przechowywana jest chusta, na której Chrystus, tuż po zmartwychwstaniu, odbił swoje oblicze.

Piątkowy wieczór spędziliśmy przenosząc się kilka wieków wstecz, czyli zwiedzając urzekająco piękną starówkę w Loreto. Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej, gdzie znajduje się Święty Domek (przechowywany jest tam fragment nazaretańskiego domu Maryi) zwiedziliśmy już w sobotni poranek.

Ostatnim etapem pielgrzymki była Padwa, gdzie w Bazylice św. Antoniego uczestniczyliśmy w Eucharystii i modliliśmy się przy grobie i relikwiach patrona miasta. Tu też mogliśmy cieszyć się (w końcu!) prawdziwym włoskim słońcem…

Noc z soboty na niedzielę spędziliśmy w pięknej, alpejskiej krainie Valbuna, nieopodal granicy włosko-austriackiej, a o świcie wyruszyliśmy w stronę Polski. Do Krakowa wróciliśmy o godz. 22.

Pielgrzymka na długo zostanie w pamięci wszystkich jej uczestników, którzy raz jeszcze dziękują za wszystko jej organizatorom: Bratu Janowi – za to, że czuwał nad wszystkimi sprawami i pilnował, by nikt się nie zgubił; siostrze Marysi – za piękne opowieści o wszystkim, co z włoską ziemią jest związane (za przepisy kulinarne też!) oraz ks. proboszczowi – za mądre kazania i odpowiedzi na najtrudniejsze i niekończące się pielgrzymie pytania, za każde ciepłe słowo i miłą obecność.

Jedna z uczestniczek pielgrzymki