Jej celem była, rzecz jasna, Fatima i cała Portugalia, jednak po drodze grupa 45 osób pod wodzą ks. Ireneusza Okarmusa i Jana Jurzeckiego, organizatora pielgrzymki, zobaczyła i zwiedziła jeszcze kilkanaście innych miejsc.
Z Krakowa wyjechaliśmy w nocy z 2 na 3 czerwca (z piątku na sobotę). Na plac przed kościołem Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych autokar przyjechał 30 minut po północy, a po szybkim spakowaniu się poszliśmy jeszcze na Mszę św., by godnie rozpocząć pielgrzymkę. Kilka minut po godz. 2 w nocy pomachaliśmy na pożegnanie pogrążonemu we śnie miastu, by niebawem znaleźć się na autostradzie prowadzącej nas w stronę Katowic, a potem w stronę granicy z Czechami, gdzie zastał nas wschód słońca. Po przejechaniu przez terytorium Czech i Austrii, do pierwszego noclegu został już tylko do pokonania kawałek Włoch, a upragniony hotel znajdował się na obrzeżach Werony. Zmęczeni długą drogą przyjechaliśmy tam ok. godz. 18.
4 czerwca, niedziela. Śniadanie mieliśmy zamówione już na 6.30 rano, bo tuż po godz. 7 trzeba było wyruszyć w dalszą drogę, a konkretnie do malowniczo położonego sanktuarium Madonna della Corona. Znajduje się ono w Alpach (dokładnie: tuż obok góry Baldo, niejako w jej cieniu), a malutki kościół przyklejony jest jedną ze ścian do skały, dlatego miejscowi mówią, że przypomina on orle gniazdo ukryte między alpejskimi szczytami. Św. Jan Paweł II, który to miejsce odwiedził w 1988 r. powiedział natomiast, że wszystkim, aby byli tak przyklejeni do Chrystusa, jak przyklejona jest ta świątynia do skały.
Do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, w którym uczestniczyliśmy w Mszy św., dochodzi się z kolei krętymi ścieżkami, na których ustawione zostały piękne, rzeźbione stacje Drogi Krzyżowej.
Wczesnym popołudniem wyruszyliśmy w dalszą drogę, na nocleg w Genui, a dokładnie w Celle Ligure, tuż nad brzegiem Morza Liguryjskiego. Po kolacji idziemy więc na spacer nad morze, a później do snu kołyszą nas szum fal i mewy.