13-15 październik 2006 r.

Dni skupienia w klasztorze w Staniątkach pt. „ Modlitwa psalmami”.

Wspomnienia Eli z I kręgu:

Spaliśmy wspólnie w wielkich, zimnych salach. Obiadki gotowały nam siostrzyczki. Tu mieliśmy przyjemność spotkać ks. Biskupa Dydycza z diecezji drohiczyńskiej, wizytującego klasztor, który z wyraźna sympatią nas pozdrowił. W trakcie dni skupienia każdy uczestnik wybrał psalm i opracował do niego rozważania, które ks. Kazimierz przeczytał na głos w trakcie naszej adoracji Najświętszego Sakramentu. Teksty te, dla zachowania anonimowości, miały być zniszczone, ale były tak piękne, choć bardzo osobiste, że postanowiliśmy je wydrukować je w formie książeczki, zachowując anonimowość autorów.

Ze wspomnień II kręgu:

 „Z biegu” pojechaliśmy na dni skupienia w Staniątkach. Prawie nie znając innych małżeństw, nie pamiętając planu. Dojeżdżając jako ostatni, bo jak co piątek (prawie każdy) Krzyś wrócił z pracy o wiele później… Program okazał się dość wyczerpujący, ale był czas i na spacer po puszczy Niepołomickiej. Żubrów nie zobaczyliśmy, niestety, grzybów wiele też nie było, ale zawsze trochę. No i  emocje związane z szukaniem – jak najbardziej.

A potem „Modlitwa psalmami” – dla nas jak objawienie. Zupełnie inaczej spojrzałam na tę część pisma świętego, zwykle pomijaną. Pierwszy raz również dotarł do mnie sens i Łaska nocnej adoracji – czasu prywatnej rozmowy z Bogiem – w cztery oczy – a raczej w sześć, bo wraz ze współmałżonkiem (jak już to w osiem, mam wszak okulary – dop.K). Pojęłam, jak bardzo brakowało mi tego zbliżenia do Boga i męża. Czegoś na codzień w ogóle niemożliwego. Nagle pojęłam, ze godzina modlitwy, trwania z Chrystusem, to za mało, żeby powiedzieć mu o wszystkim, a gdzie czas żeby wysłuchać czego On ode mnie chce, co przecież jest znacznie ważniejsze?

Takie drobiazgi jak zimne salki stanowczo zeszły na drugi plan.

Był jeszcze dialog małżeński. I okazało się, po tylu latach małżeństwa, że istnieją rzeczy, których nigdy dotąd sobie nie mówiliśmy, a należało. I warto było. (Też „z biegu” i bez przygotowania, bo spotkania formacyjnego dialog wprowadzającego, jeszcze nie mieliśmy, było bodaj tuż po dniach skupienia… Dla mnie ten dialog pozostanie zawsze żywy w pamięci – bo pierwszy, bo to co Ela wyżej napisała, bo tak mocno odczu/łem/liśmy obecność Boga w naszym związku –dop. K).

A pomiędzy dniami skupienia były nasze comiesięczne spotkania formacyjne. I zawsze problem: bo nie ma czasu żeby coś wcześniej przeczytać, przygotować się. Bo spotkanie trwa długo, a ja jestem zmęczona i prawie zasypiam, a jutro trzeba iść do pracy. Bo znowu nam nie wyszło i nic dobrego nie mamy do powiedzenia… Z perspektywy myślę sobie, że „Rogaty” mieszał jak mógł I myliłby się, kto by sądził, że to należy do czasu przeszłego. Trzeba zdać sobie sprawę, że wszelka nasza aktywność dla Boga natychmiast pobudza siły zła, które chcą nas od Niego odciągnąć.

Jednak te spotkania naprawdę wiele nam dawały i zawsze po cieszyłam się, że tam byłam. Ale przed… Na samym początku, jakoś wkrótce po dniach skupienia w Staniątkach, po prostu zapomnieliśmy o spotkaniu. Wtedy jeszcze niewiele się znaliśmy. Nikt nam nie przypomniał, więc nie poszliśmy, a potem już tak zostało. I dotarliśmy na spotkanie dopiero po kilkumiesięcznej przerwie, kiedy byłam prawie przekonana, że to koniec. A jednak nie. Bo, tak jak Diabeł chce za wszelką cenę od Boga nas odciągnąć, tak Bóg nie rezygnuje ze swoich dzieci. To spotkanie na które przyszliśmy, było szczególne. Jak uderzenie i pytanie: czy chcesz być ze Mną? Zdecyduj się? Teraz, tutaj! Zdecydowaliśmy się, choć z drżeniem i obawą, czy na pewno słusznie. Ale też ze świadomością, że nie jest to pora na rzucanie słów na wiatr. Że jest to ZOBOWIĄZANIE w stosunku do Boga i należy je traktować poważnie.